Hejka,
z ferii pozostało coraz mniej czasu, a ja przeczytałam kolejną książkę. Książkę jednej z moich ulubionych pisarek :)
Tess Gerritsen - Igrając z ogniem
Julia Ansdell, skrzypaczka, matka trzyletniej Lilly, podczas pobytu w Wenecji wchodzi w posiadanie partytury z zapisem nutowym utworu „Incendio” skomponowanego przez nieznanego muzyka Lorenzo Todesco. Gdy Julia próbuje zagrać utwór, jej córka wpada w szał, zabija kota i próbuje skrzywdzić matkę. Jaki jest związek pomiędzy dziwnym zachowaniem dziewczynki a nieznanym utworem muzycznym? Tropy wiodą do Wenecji lat 40. XX wieku i związku dwojga młodych muzyków, który nie miał szans na powodzenie we Włoszech Benito Mussoliniego.
Tym razem Gerritsen nie napisała thrilleru medycznego, tylko thriller wręcz psychologiczny :), poruszyła czasy drugiej wojny oraz sytuację Żydów. Wplątane w to wszystko są nuty Incendio, kiedy odkrywa je skrzypaczka i próbuje zagrać w domu, żeby sprawdzić jak brzmią, wtedy zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Julia próbuje odkryć dziwne zachowanie córki u lekarza, tak sama trafia do psychiatry. Czy to ona zwariowała? Czy jej dziecko? O co chodzi z tym utworem? Co się za nim kryje? Na jakie niebezpieczeństwo narazi siebie i przyjaciółkę Julia próbując odkryć prawdę. Książka pochłania, a końcówka jest zaskakująca.
Chyba nie ma takiej książki Gerritsen, którą by się nie pochłaniało.
Porusza ważne sprawy, a ja jak zwykle nie mogę się nadziwić temu co przeszli Żydzi podczas drugiej wojny światowej, a przecież wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi i tak samo czujemy. To jest straszne.
Nasunęło mi się kolejne pytanie na myśl czytając kolejną książkę o wojnie, dlaczego obozy zagłady powstały w Polsce? Dlaczego akurat tutaj, a nie u nich w Niemczech?
Pozdrawiam,
zaczytana Andzia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz